MÓJ OGRÓD

Mój ogród powstał od zera na środku pola. Kiedy zaczynaliśmy budować dom wokół niego nie było ani jednego drzewa. Co sezon dosadzamy więc drzewa i krzewy, a nasza przestrzeń zaczyna coraz bardziej przypominać ogród niż pole... chociaż piękne łąki nadal otaczają nasz dom. Za nic w świecie nie wymienię ich na strzyżone trawniki.
Tu w można poczytać o tym co działo się w kolejnych sezonach w naszym ogrodzie. Zaczynam od ostatnich prac. Czytając dalej dowiecie się o początkach naszego małego raju:-)

SEZON 2016
Zapowiada się cudownie! ogród rozrośnie się o piękny taras, na którym wreszcie będę mogła usiąść w leżaku... o ile znajdę czas :-)
Będziemy dalej współpracować z Libetem, będziemy też 'bawić się' betonem z Lafarge. Będzie pięknie...

SEZON 2015 

JESIEŃ
Jesień też piękna!! Pierwsze przymrozki tego roku. Więcej: tutaj
 
SIERPIEŃ
To mój ulubiony okres. Wszystko kwitnie, pachnie i bzyczy!!




CZERWIEC
Cieplutko, ogród warzywny zaczyna się wypełniać smakołykami.
 

Pierwsze poważne zbiory :-)
Więcej o ogrodzie warzywnym tutaj


Na podjeździe na wiosnę nasz betonowy mur dostał "spodnie". Ubraliśmy go w corten. Tu więce o całej operacji




MAJ
 Jak ten czas leci. Mamy już maj! Ogródek warzywny powiększył się o kolejne skrzynie, o kawałek na kapustki i kalafiorki i część na ogród kwiatowy. Ziemniaki już wyszły i nawet obsypałam je pierwszy raz ziemią. Muszę koniecznie zabezpieczyć je przed 15 V, bo zimna zośka niczego nie oszczędzi! W części skrzyń rosną tulipany. Cebulki zostały z podziału zeszłorocznych cebul z naszych ogrodów. Byłam pewna, że te maluchy wypuszczą po 1 liściu tymczasem ogródek pełen jest kolorowych kwiatów.


W szklarence, która jednak potrzebowała dodatkowych wzmocnień (nie polecam tej konstrukcji!!) rośliny rosną jak szalone! Fasolka różnej maści i długości, groszki pachnące i słodkie, pomidory, kwiaty jednoroczne wszystko pięknie wykiełkowało i grzecznie czeka na pikowanie lub wysadzenie do gruntu. Pomimo całkiem niezłej pogody czekam z tym do 15 maja.



 MARZEC
 Zimy nie było, bo co to za zima gdzie minusowa temperatura sięga maksymalnie -15*, a śniegu jak na lekarstwo!!
Krety zryły wszystkie powierzchnie płaskie. Nie nazwę ich jeszcze trawnikami ;-) bo takowych nie sialiśmy. Krokusiki posadzone jesienią 2014 rozrosły się i wyglądają przepięknie!!


W marcu stanęła moja "tymczasowa szklarenka". Kosztowała nas wiele stresów, bo konstrukcja wybitnie tymczasowa! Mam nadzieję, że zostanie w miejscu i w całości przynajmniej do końca roku!


Po raz pierwszy miałam okazję wysiać własne pomidory i paprykę, które potem wypełnią szklarenkę. Wysiałam na rozsady kapustę różnych kolorów i kształtów, brukselki, sałatę i różne kwiatuszki :-)
A to dopiero początek!!


 No i nadszedł sezon 2014.
Pierwsze pokazały się krokusy. A potem las tulipanów - nasz pierwszy ogrodowy sukces!! Kule z wikliny również przetrwały próbę zimy.

Wczesną wiosną zaczęliśmy budowę ogródka warzywnego w skrzyniach. Było przekopywanie, mieszanie z obornikiem (udało się zakupić mocno przekompostowany :-) i skręcanie drewnianych skrzyń.
 


Warzywa były cudne, ale wszystkie już zjedzone :-) Lato było szalone. Cały  czas spędziliśmy na labiryntach. Nie było czasu na nic....

A teraz wreszcie jesień. Mnóstwo pracy i znowu brak czasu na własny ogród! Na szczęście cebule udało nam się już posadzić i teraz znowu czekamy na wiosnę. Przybyło trochę bylin. Pojawiły się nowe jeżówki, piękne trytomy  i pysznogłówki. Obsadziliśmy rondo.... Ale je pokaże w przyszłym roku :-)

Tak wygląda nasz, jeszcze niewielki ogród w październiku 2014
 
 

 ROK 2013
Po zimie nic nie przymarzło!! To prawdziwy sukces. Znam tereny, na których przyszło mi teraz zamieszkać, szczególnie z surowych zim. Minus 35 przez kilka godzin, a nawet dni, to żadna nowość. Do tego dość specyficzne warunki glebowe.... Albo kwaśna glina, albo kwaśny piasek. No cóż wapnowanie wejdzie mi w nawyk. Od wiosny, dzięki kursowi w Łucznicy, "walczę" z wikliną. Postanowiłam sama zrobić ogrodowe rzeźby. Powstały dwie wielkie wiklinowe kule, które pięknie prezentują się na moich jeszcze ubogich rabatach.
 
Rok w pracy był dość ciężki i nie było dużo czasu na ogrodowe przyjemności. Udało się pokryć dachówką dom. Budynek gospodarczy musi jeszcze poczekać... Powstały mury tworzące tarasy przed domem i otulające podjazd.



Z ziemi wybranej spod fundamentów (sama glina), usypaliśmy wały, które chronią nas przed wiatrami, a wokół podjazdu posadziliśmy lipy, które będziemy cieli w zwarty szpaler. Mieszkanie na środku pola jest dość uciążliwe... Ciągle dosadzamy drzewa, żeby nasze otoczenie było bardziej przyjazne. trochę szkoda widoków, ale coś za coś.

Nasze pierwsze ogrodowe rośliny zostały docenione przez wszystkich. Pojawiły się ptaki i mnóstwo owadów. Pszczoły upodobały sobie zwłaszcza nasze szałwie.


Jesienią posadziliśmy wspólnymi siłami pierwsze krokusy, czosnki ozdobne i tulipany. Ciekawi efektu czekaliśmy wiosny...
 


W międzyczasie nadeszła zima. Na początku przyprószyło śniegiem. Trawy i zaschnięte owocostany wyglądały cudnie.
 
Potem nadeszła prawdziwa zima! Była sroga, śnieżna, ale jakże piękna...

 

 Długo wyczekiwaliśmy wiosny. Nawet nasze psy wypatrywały pierwszych oznak ocieplenia :-)

 

ROK 2012
Podjazd został ukończony i pomimo braku tynku na elewacji oraz dachówki, można było posadzić drzewa i stworzyć pierwsze rabaty. W głowie wiele pomysłów, budżet po budowlany mocno ograniczony... Wzdłuż długiego podjazdu udało nam się posadzić aleję z leszczyny tureckiej oraz fragment żywopłotu grabowego, który ma nie tylko przysłonić dom, ale także ograniczyć nawiewanie śniegu podczas zimy. Przed szklaną witryną wreszcie posadziłam moje wymarzone brzozy Doorenbos. Wiele osób zachodzi w głowę dlaczego sadzę drzewa tak blisko okna i dlaczego nie planuję zasłon... Mam nadzieję, że z biegiem czasu widok z mojego okna będzie mówił sam za siebie :-)
Przed szklaną ścianą posadziliśmy też bukszpany, które w przyszłości mają być cięte w formę wielkich kuli. Towarzyszyć im będą na początek tawuły, rozchodniki, trawy ozdobne, funkie, żurawki i jeszcze kilka innych roślin. W miarę upływu czasu roślin na pewno przybędzie!!


W tym roku powstał także kurzy pałac :-) Kurniczek nie wielki, ale i nie malutki.


2011 Ogrodowe początki...

Pan od traktora na lewo, panowie od kostki na prawo...


Wiosna w pełni!! Wprawdzie dzisiaj nadal wiało, ale żurawie swoim radosnym "rykiem", który zresztą bardzo lubię, dawały nam o wiosence znać. W sobotę była wprost idealna pogoda. Wykopałam wszystkie swoje 2 lata temu posadzone w rzędach derenie robiąc miejsce dla pana z traktorem. Dzisiaj wielki sprzęt wjechał i zrobił "mały" porządek wokół mojego "jeziora". Ja tą wodę oczkiem zawsze nazywałam, ale co pojawią się u nas nowi ludzie to mówią to nie oczko, to jezioro!! No do jeziora temu daleko!! Ale może staw? Ani małe, ani duże... Wystarcza jednak i dla kaczek i dla żurawi i dla naszych karpi, a ja i tak będę miała z nim sporo pracy.

Na lewo, czyli mistrz rolnik.


Porządek musiałam przeprowadzić gruntowny, bo ziemia odłogiem przynajmniej od 15 lat leżała wokół tej mojej wody, a przynajmniej od 3 lat z łanami ostów walczę. W zeszłym roku osty zeszły do minimum, więc w tym roku plan jest taki:

- zaorać, zabronować, wyznaczyć rabaty i trawniki oraz łąki kwietne i zacząć sadzić drzewa i duże krzewy. W tak zwanym "międzyczasie" będę szalała z opryskami, żeby te ościory zabić bezpowrotnie i na śmierć!!

No, więc dzisiaj pan zaorał, a raczej talerzował, ale takim sprzętem, że nawet nie oponowałam. Pół godziny mu to zajęło i mam piękniutką, pulchniutką glebę. Wiem, wiem chwastów będzie baaardzo dużo, ale ja przynajmniej mam tu jak szpadel wbić!! A jutro w planie bronowanie... ;-)

Po prawej, czyli brukarze.

Przed pracownią praca również wre! Aż miło patrzeć. Panowie od kostki mieli układać podjazd i parkingi przed naszą pracownią przez 3 tygodnie. Tymczasem, oświadczyli mi, że skończą do czwartku... Czyli, że zrobią w niecałe 2 tygodnie!!! Żyć, nie umierać. Takiej ekipy ze świeczką szukać!! Pragnę zaznaczyć, że starają się straszliwie. Co godzinę korygowaliśmy przebieg krawężników i łuków i wszystkiego, co można było tylko skorygować... Ale dobrze! Przynajmniej będzie przepięknie.
Teraz pozostała praca wykończeniowa przy docinaniu krawędzi, no a potem to już tylko sprzątanie. Nie może zostać nawet odrobinka cementu! Wszędzie wokół będą przecież trawniki i rabaty, a rośliny nie lubią betonowych niespodzianek...

PRACA, PRACA, PRACA...

Kostka NATULIT torfowy brąz firmy LIBET. W trakcie kładzenia.... będzie ślicznie.
Beton, ale czyż nie ma czegoś w sobie?
NOWY POCZĄTEK
 Pogoda dzisiaj średnio wiosenna, ale nowy sezon czas zacząć! No to się zaczęło!
Najpierw od akcji poszukiwania Pioruna – naszego chłopaka Cocer Spaniela, którego od rana gdzieś wcięło...
Wszystko przez te zamieszanie, jakie mam przed domem. Wreszcie po zimie zaczęli nam kłaść przed domem i pracownią kostkę. Ma być śliczna taka, jaką sobie wymarzyliśmy, żeby była dla wszystkich wygodna i żeby pasowała do naszego łupka, który ma być na elewacji no, ale jeszcze go nie ma...
Od rana ciężarówki z suchym betonem i z piaskiem, dwie koparki i pięciu ludzi. I kawę też trzeba robić, co chwilę, bo tych chłopaków żal jak w takie wietrzysko marzną... No i właśnie wtedy stwierdziliśmy, że nam jednego psa brakuje. Żeby było jasne to w zeszłym tygodniu też zaginął na 2 dni!! Znaleźliśmy go po dniu poszukiwań w 2 powiatach, rozklejaniu plakatów i pukaniu ludziom do domów. Znalazł się 24 kilometry od domu. To był istny cud!!
... A dzisiaj? No proszę znowu go nie ma... Poszukiwania od początku. Pocieszałam się, że wszystkich plakatów nie zdjęłam z przystanków autobusowych to może i tym razem się przydadzą. Małe, rude, jedna szara komórka, która jakoś nie chce pączkować... i tyle zmartwień.
Jeździliśmy samochodem, wołaliśmy i nic jak kamień w wodę. Dzisiaj miałam dzień spotkań z klientami, więc długo szukać nie mogłam... A tu o 14:00 dzwoni mój mąż, że pies się znalazł!!! Siedział sierota zamknięty w garażu i nawet nie raczył szczeknąć!! Ręce opadają...
W związku z tym jutro jadę odreagować! Zostawiam te całe zamieszanie przed domem i jadę do szkółki! Ochotę na derenie mam J Pan od koparki obiecał mi glinę spod domu zabrać i urodzajną zhałdowaną przed budową nawieźć. Nie mogę się doczekać jutrzejszych zakupów!!!

Te krokusiki to nie mój własny, prywatny ogród. To park, który kiedyś zakładałam. Ale przynajmniej tak wiosenni będzie.  :-)
MÓJ OGRÓD
Mój ogród to ogród, którego jeszcze nie ma!
Podjazd wokół naszej nowej siedziby rośnie w oczach. Chłopaki uwijają się jak pszczółki!!
W zeszłym roku przeprowadziliśmy się na Kaszuby i tu planujemy budowę własnego ogrodu, w którym będę wreszcie mogła rozłożyć skrzydła. Niestety nie jest to zadanie łatwe. Dom stoi na środku pola! Czeka nas praca od podstaw. Musimy posadzić drzewa, żeby stworzyć mikroklimat odpowiedni do uprawy rośli. Zimy też są sporym wyzwaniem!  Niskie temperatury do - 35ºC i 1,5 metra śniegu to nie są warunki, które rośliny uwielbiają. Ja się jednak nie zamierzam poddawać. Pomalutku dotrę do celu. 

Oto moje marzenie! Będę miała ogrody pokazowe, w których moi goście będą mogli zobaczyć różne style ogrodowe, setki różnorodnych roślin i sposoby ich prowadzenia. To będzie miejsce gdzie artyści będą mogli spędzać czas tworząc różnorodne dzieła. Miejsce gdzie dzieci będą mogły biegać do woli z dala od centrów handlowych. Miejsce gdzie wśród drzew będą chodzić kolorowe pawie, a w sadzie czupurne kurki. Nad stawem będą unosić się kolorowe ważki a, ja będę szaleć ze swoim sekatorem i aparatem fotograficznym. To jest moje marzenie i zamierzam je spełnić!!!


Wiosna za oknem. Nie wiele mogę sama zrobić na mojej przecudnej glinie wokół domu... Czekam na pana z traktorem, który obiecał mi zaorać i zabronować teren wokół stawu. Muszę tak drastycznie potraktować ten teren, bo po oczyszczaniu zbiornika 2 lata temu mam tu okropne góry i doliny. Ledwo udało mi się podczas tego oczyszczania, uratować kilka wierzb rosnących nad brzegiem. Dla koparkowego te „krzaczory” były jedynie utrudnieniem. Ale udało się wierzby zostały! Dosadziłam też kilka brzózek, żeby w kolejnych latach rzucały odrobinę cienia na lustro wody. Pozostawiliśmy też niewielką płyciznę na środku stawu. Wszystko wbrew panu od koparki. I się opłaciło dwa dni temu przyleciały do nas 3 parki kaczek i bardzo tą naszą wysepkę polubiły! Może zostaną na dłużej?...

Wczoraj było tak ciepło i wiosennie, że postanowiłam zrobić, co tylko się da, żeby mój staw wyglądał dobrze w ciągu lata. Usunęłam trochę pałki wodnej wokół brzegów. Nie było to łatwe i dziś bolą mnie dłonie, ale przynajmniej będzie lepsze dojście do wody i będę miała jak karmić moje karpie. Karpie wpuściłam w zeszłym roku – takie zwykłe wigilijne J. Wieczorem już je karmiłam wyciągały wygłodniałe po zimie ryjki ponad wodę. Wyglądają cudownie. Chyba im u nas dobrze.
Dzisiaj zamówiłam też książkę o hodowli pawi i ozdobnego drobiu. Zamierzam się podszkolić zanim nowi goście zamieszkają w założonym w zeszłym roku sadzie.