Pogoda była dość niepewna więc wybraliśmy opcję - pół drogi wyciągiem.
Gdzieś tam jest szczyt, do którego zmierzamy...
To co dziewczyny, który szlak wybieramy?
..."Ja łatwym nie idę.. czarny!"...
Nagle zawiał wietrzyk i rozpędził chmury. Teraz przynajmniej wiemy gdzie mamy dojść! Widoki fantastyczne, cieplutko, ale nie za gorąco.
..."Mamo, a co to jest schronisko?" ..."Mam nadzieję, że będą mieli lody...."
Nie ma to jak lodzik na środku szlaku...Kalorii trzeba chudzielcowi dostarczyć. Chociaż ona jest nie do zdarcia...
..."Sama będę szła! Za rękę - nie. Sama!!"
..."To co, że stromo!!..hmmm"...
..." No dobra z tyłu możesz, mama iść, tylko nie za rękę!"..."Sama będę szła!"
..."No sama"...
No i wreszcie na szczycie! Długo to trwało tempem trzylatka! Ale doszła sama! Całą drogę i "nie za rękę". Tłumy, bo to dzień wolny. Ale te tłumy rozstępowały się widząc małą mrówkę w stadzie słoni, która sama wspinała się po stopniach, które nie rzadko sięgały jej do pasa. A na szczycie o taaakie widoki :-) Przepięknie!!
I jeszcze pamiątka z wyprawy. Kamyczki! Jakieś 3kg! Bo każdy inny i każdy piękny!
Mama poniesie....
A droga powrotna? No cóż..."Sama i nie za rękę" ;-)