Czy ogród musi być zimozielony, żeby był piękny zimą???

Nie wiem dlaczego Polacy są tacy oporni na byliny... Czasami ręce mi opadają. Tu iglaczek, tam iglaczek (nie cierpię tego słowa!!)  i jeszcze drzewko na nóżce, jakaś spiralka... Skąd to się wzięło w naszych ogrodach? Takie rozrzucanie po 1 sztuce jałowca, "tujki", płaczącej wierzbki? I jeszcze te wolne miejsca pomiędzy roślinami z nastawieniem, że za 10 lat "się zarośnie". A po co czekać, po co są byliny? Dlaczego nasze ogrody nie mogą być gęste?

 I jeszcze kwestia "zimozielonych ogrodów". Dlaczego u nas uważa się, że ogród zimą jest ciekawy tylko wtedy kiedy go wypełnimy świerkami, żywotnikami i innymi roślinami iglastymi? Sami spójrzcie na ten cudowny ogród!! Zdjęcia robione w listopadzie!! (Knoll Gardens, Hampreston, Wielka Brytania)


 Tutaj całe łany traw i bylin łączą się ze sobą, mieszają i przechodzą z jednej grupy w drugą. Wolnego miejsca tu nie znajdziecie!! (i odchwaszczania jest mniej :-)


Spójrzcie na tą różnorodność: ostre, miękkie, włochate, okrągłe albo spiczaste...
 

A to wszystko pożywienie dla ptaszków!! Kupujemy drogie mieszanki nasion, a tu spiżarnia otworem stoi!! Za darmo!! :-)



Co Wy myślicie o trendach w polskich ogrodach? Czy lubicie byliny? Czy wolicie "zimozielone ogrody"? Czy widzicie zmiany w przyzwyczajeniach ogrodników w swojej okolicy?