czwartek, 18 października 2012

Wspomnienia z wakacji. Wyprawa na Śnieżkę... z trzylatkiem

Wprawdzie teraz mamy jesień, ale ja wcześniej nie miałam czasu pokazać Wam moich zdjęć z wakacji :-) Podzielę sprawozdanie na mniejsze etapy. Dzisiaj o mojej córeczce - trzylatce i o Śnieżce (nie królewnie). W tym roku wybraliśmy się na wakacje do Karpacza. Z racji zawodu w ogóle nie mamy w lecie wolnego, ale dzieci przecież muszą wiedzieć, co to są wakacje... W niedzielę zapadła decyzja, że wyjeżdżamy w poniedziałek... W Karpaczu było cudownie, ale to opowiem w następnym "odcinku". Dzisiaj naszła mnie ochota żeby opowiedzieć jak moja kochana córeczka, która ma 3 latka zdobywała szczyt Śnieżki. Gwoli wyjaśnienia córeczka moja to typowy skorpionik chadzający swoimi ścieżkami. Nic, co nie jest po jej myśli nie jest przez tą drobną (jak sami przekonacie się na zdjęciach) istotę  akceptowane. Do tego jest to stu procentowa Tuwimowska "Zosia Samosia"... Przy mojej córce od początku trzeba przestawić sobie priorytety i sposób myślenia o dzieciach... Jak więc wygląda zdobywanie szczytu z takim indywiduum? O właśnie tak!!

Pogoda była dość niepewna więc wybraliśmy opcję - pół drogi wyciągiem.


Gdzieś tam jest szczyt, do którego zmierzamy...
 

To co dziewczyny, który szlak wybieramy?
..."Ja łatwym nie idę.. czarny!"...


Nagle zawiał wietrzyk i rozpędził chmury. Teraz przynajmniej wiemy gdzie mamy dojść! Widoki fantastyczne, cieplutko, ale nie za gorąco.
 ..."Mamo, a co to jest schronisko?" ..."Mam nadzieję, że będą mieli lody...."

..."No i co? Mówiłam, że będą lody"...
Nie ma to jak lodzik na środku szlaku...Kalorii trzeba chudzielcowi dostarczyć. Chociaż ona jest nie do zdarcia...

..."Sama będę szła! Za rękę - nie. Sama!!"
..."To co, że stromo!!..hmmm"...

..." No dobra z tyłu możesz, mama iść, tylko nie za rękę!"..."Sama będę szła!"


..."No sama"... 


No i wreszcie na szczycie! Długo to trwało tempem trzylatka! Ale doszła sama! Całą drogę i "nie za rękę". Tłumy, bo to dzień wolny. Ale te tłumy rozstępowały się widząc małą mrówkę w stadzie słoni, która sama wspinała się po stopniach, które nie rzadko sięgały jej do pasa. A na szczycie o taaakie widoki :-) Przepięknie!!
  
 I jeszcze pamiątka z wyprawy. Kamyczki! Jakieś 3kg! Bo każdy inny i każdy piękny! 
Mama poniesie....


A droga powrotna? No cóż..."Sama i nie za rękę"  ;-)