środa, 2 maja 2012

wielkie zakupy i skrzydlaci goście


Można powiedzieć, że wiosna wreszcie do nas zawitała. Perz na przyszłych rabatach i trawnikach zaczął już się zielenić. Zrobiło się cieplutko i mogłam zrobić oprysk. Właściwie nie powinnam nic sadzić dopóki nie wyzbędę się tego wieloletniego chwaściska.... ale nie mogłam się powstrzymać. Trudno będę wybijać perz pośród roślin...
No i wczoraj wybrałam się wreszcie na wielkie roślinkowe zakupy!! Poszalałam!! W zacienioną część rabaty, tuż przy wejściu do budynku kupiłam kilka odmian funkii, tarczownicę, rodgersję, parzydło leśne, epimedium czerwone i tawułki.




Tam gdzie większość dnia panuje słoneczko wybrałam różne trawy między innymi miskanty, ostnicę i trzcinnik. Przywiozłam też rozchodniki „Matrona”, żurawkę „Palace Purple”, szałwię omszoną, jeżówkę purpurową i kocimiętkę. Wszystkie te byliny w grupach posadziłam między dużymi (będą jeszcze większe ; -) kulami bukszpanu, które wcześniej posadziłam między grupą brzóz „Doorenbos”. Skusiłam się też na przepiękny suchodrzew "Arnold Red". Jutro dosadzę jeszcze gladiole, a później łubin wieloletni. W przyszłym roku także czosnki olbrzymie. Będzie pięknie kolorowo!!





I jeszcze do sadziko-owocownika kupiłam rabarbar, porzeczkę czarną i czerwoną, jeżynę bezkońcową, którą rozepnę na ogrodzeniu. Ogrodzenie jest planowane na weekend. Kupiłam też jakieś resztki malin, ale marne takie. W czerwcu w pobliżu są targi rolne i mam nadzieję, ze tam uda mi się kupić jagody kamczackie, borówkę amerykańską i właśnie maliny. Nasze czereśnie i jabłonka posadzone w zeszłym roku dzisiaj rozwinęły pierwsze kwiaty... Może w tym roku będą jakieś owocki!! Byłoby miło!





A teraz o gościach. No, więc rano naleciały nas dwa przepiękne łabędzie. Pobyły godzinkę (pewnie szukają miejsca na założenie gniazda) i niestety odleciały... Ale popołudniu pojawił się inny gość. Gołąb pocztowy! Nie tylko mnie zaskoczył. Także moje rude stado było zdziwione. Gołąb po prostu wylądował sobie na podjeździe między trzema psami... Nie uciekał to i gonić nie było trzeba. Trochę „zgłupły” te moje cocker spaniele. Siedziały i patrzały i za bardzo nie wiedziały, co należy zrobić. Gołąb jak wczoraj przyleciał tak dzisiaj nadal siedzi na dachu... Zobaczymy jutro.